
5.2/10
Wejdź do kuchni pełnej garów, talerzy i kubków. Metalowa łyżka w jednej dłoni, drewniana w drugiej. Stukaj! Ona niech śpiewa, a ty po prostu stukaj...
Duet z Brooklynu to tegoroczne pupilki większości liczących się portali muzycznych. Tak naprawdę "High Places" nie jest ich fonograficznym debiutem, za taki uchodził już "03/07 - 09/07", zawierający kompilację wczesnych singli, demówek i tego typu historii. Jest za to pierwszym wydawnictwem długogrającym. Długogrającym? Dobre - całość trwa niewiele ponad 30 minut.
Duet, żeby było odpowiednio cool, musi być damsko-męski. Tak też jest w tym przypadku. Pani zajmuje się śpiewaniem, a Pan tym żeby w tle coś stukało. No i stuka. Ilość sampli, loopów i najróżniejszych odgłosów perkusyjnych tworzących połamaną strukturę tych kawałków jest naprawdę imponująca. Ona serwując proste linie wokalne za pomocą trochę beznamiętnego, ale za to miłego i łagodnego głosu, nadaje całości nieco odrealniony charakter.
Jest miło, ale jednocześnie bezbarwnie. Może przez tą rzekomą uniwersalność? Barber ze swoimi rytmicznymi łamańcami i plemiennym konotacjami mógłby śmiało współtworzyć najróżniejsze wybitne projekty z czasów bliskich i odległych. Od Talking Heads przez Junior Boys po Animal Collective. Mary Pearson ze swoim przyjemnym głosem obsłużyłaby zarówno Cocteau Twins jak i Stereolab.
To właśnie rytm sprawia, że niektórzy patrzą na nich w kontekście Ruby Suns czy Panda Bear. Kontekst być może słuszny, ale do klasy tamtych niestety sporo brakuje. Słucham tego po raz kolejny, a w głowie nie zostaje mi żadna melodia. Głos Mary, wydobywający się jakby z oddali, nie wywołuje u mnie żadnych emocji. Żebym się chociaż porządnie zirytował jakąś manierą! Żeby mnie wkurzyła jakaś niewykorzystana szansa na dzieło epokowe! Żebym chwilę po włączeniu miał silny imperatyw wyłączenia!!! Ale gdzie tam, Panie...
Taka to właśnie płyta. Niby się wie że to wartościowe, że się napracowali, że chcieli pokombinować, a jednak jest to fajne tylko w teorii. W rzeczywistości nuda i nic się nie dzieje - jak w polskim filmie. A że album krótki to i recenzję czas kończyć.
Nic to, niech leci. A że mi ktoś w kuchni hałasuje - nie przeszkadza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz