sobota, 24 kwietnia 2010

The Tallest Man On Earth

The Tallest Man On Earth - "The Wild Hunt"
4.8/10

Czy słuchanie w 2010 r. gościa ze Szwecji, który jest bardziej Dylanem niż Hold Steady Springsteenem, może być w jakimkolwiek aspekcie interesujące?

Nie łatwo pokonać Dantego w czwartej części "Devil May Cry" - w powszechnym odczuciu uchodzi za najtrudniejszego bossa tej odsłony kultowej serii. Można oczywiście całymi dniami napieprzać w przyciski z nadzieją wynalezienia sposobu na rozpracowanie zaszytego w gierce kodu kierującego ruchami starego rutyniarza, trudno wszakże wymagać, by biedny casualowy gracz, cieszący się chwilą czasu na virtualne hobby (gdzieś między pieluchami synka, a pracą domową córki), spędzał godziny na mozolnym rozpracowywaniu każdego ruchu przeciwnika. Bez obaw, po to tu jestem by wam tego oszczędzić.

Przepis na pokonanie Dantego wymaga wszakże nieco ćwiczeń, ale zaledwie minimum w porównaniu ze sposobem tradycyjnym. Gracz musi opanować walkę z Dantem do tego stopnia, by tuż przed niechybnym zgonem Nero, przeciwnik pozostał z połową przydzielonych mu sił, zwanych tutaj Vitality. Jeśli opanujemy akcję do tego stopnia, że Vitality Dantego = 6, a Vitality Nero = 1, wskakujemy na pauzę i wybieramy (zakupione tuż przed pojedynkiem) ustrojstwo zwane "Holy Water". "Holy Water" odbiera demonom moc, acz w przypadku Bossów nie całą, lecz znaczną. Po użyciu takowej, Vitality Dantego zmniejsza się dramatycznie do 2 modułów, z kolei Nero nadal zostaje ze swym jedynym, osamotnionym modułem. Oczywiście sytuacja jest nadal dramatyczna, to i tak (pożal się Boże) - 1:2 dla Dantego, co przy porównaniu naszych umiejętności jest dla Nero wynikiem miażdżącym. Tak więc niezbędne jest podjecie kolejnych brzemiennych w skutkach decyzji w drodze ku zwycięstwu. Po użyciu "Holy Water", czym prędzej kolejna pauza, by wybrać zieloną Vital Star (najlepiej L - dla pewności), kupioną w poprzedniej misji za drobne 10 000 Red Orbs. Gwiazdka uzdrowi naszą moc, dając nam w tej chwili druzgoczącą przewagę w kwestii Vitality, co pozwoli na pokazanie cwaniakowi gdzie jego miejsce w szeregu. Proste? No przecież.

A że muzyka i efekty dźwiękowe w DMC okropne, w tle może lecieć cokolwiek, byleby niezobowiązującego. Choćby coś na maxa wtórnego i kompletnie nie wnoszącego nic do mapy współczesnego songwitingu. na przykład nowy album szwedzkiego Dylana.

2 komentarze:

chacinski pisze...

W punkt! To już nie recenzja, to udane combo. :-)

pszemcio pisze...

a wiesz że mi się to dziadostwo zawiesza na 18 misji? czyli dwie misje do końca. siwych włosów mi przez to przybyło