
7.6/10
Jeszcze nie wiemy czy typowanie Phantom Band do miana zespołu, którego będzie się słuchać w 2009, było trafne - dziennikarze MOJO twierdzą, że tak. Wiemy za to (tzn. ja wiem na pewno), że ich debiutu olać nie wypada.
Wydany przez "Chemikal Underground" krążek nie daje mi spokoju od tygodnia. Trochę z rezerwą podchodziłem, bo różne mniej lub bardziej reklamowe teksty na ich temat przedstawiały zespół jako spadkobierców wariactw spod znaku Zappy, Beefhearta czy reprezentantów niemieckiej sceny krautrockowej. Kim ja jestem, żeby się w TEMATACH wypowiadać? No ale dzięki Bogu, by nowym wykonawcom nadać odpowiedną rangę, pisze się wiele i niekoniecznie zgodnie z prawdą.
To oczywiście nie znaczy, że promówki bzdurne są; z tym, że cały wpływ krautrocka (przynajmniej w takim zakresie, w jakim ja temat mam przerobiony) ujawnia się nie w rozbudowanych progresywnych czy improwizowanych jazdach, a w elektronicznych urozmaiceniach nadającym utworom ten specyficzny, mechaniczny charakter.
Minimalizm, wokal, który jest jakąś kolejną pochodną Curtisa wymieszną z barwą Billa Callahana (ej no, ale ja naprawdę coraz bardziej to słyszę!) i generalnie "klimat", kazałby ich umiejscowić w post-punkowej tradycji. No może, ale niech nie będzie za łatwo. W tych dziewięciu kawałkach Szkoci potrafią zapodać coś co brzmi jak odpowiedź na deklamowany, posępny i mroczny "MR. X" - Ultravox, choć z żywą perkusją, chóralnymi zaśpiewami i plemienną niemal końcówką - tak jest w "Burial sounds". Chwila, moment i mamy mechanicznie wyśpiewany "Folk song oblivion", który Bowiem czy innym Byrnem śmierdzi na kilometr. W "Halfhound" dość masywny, jak na ten album, gitarowy riff przerywa jakiś banjo-country-folk (?!); z kolei "Island", to prościutka jak cep kompozycja, oparta na wznoszącej intonacji wyśpiewywanych fraz - trochę jak modlitwa z chórem czarnoskórych wiernych. He, he, nieźle kombinują i ani śladu tanich sentymentów czy wyciskaczy łez, raczej proste perkusyjne wybijanie rytmu w połączeniu z prymitywnymi syntezatorami, co chociażby w "The Howling" przywodzi na myśl Elecrelane. A kiedy wydaje się, że będzie "przejmująco i smutno", Phantom Band uwieńcza "przejmujący i smutny" mostek wielogłosowymi harmoniami, które pojawiają się całkiem z dupy i brzmią (hyhyhy) jak hymn Muppetów, bynajmniej nie "smutny i przejmujący". I niech mi ktoś powie, że dzięki temu "Throwing bones" z takiego sobie utworu nie staje się automatycznie wymiataczem pierwszej klasy? Flaming Lips by tak chcieli.
Pamiętacie kultowe "ciągnące" Krówki? Czy ktoś jeszcze kojarzy, że "ciągnąca" się Krówka to była norma? A teraz co? Wszędzie to kruche gówno; weź traf na "ciągnącą" krówkę, to będziesz osiedlowym bossem, a kumple pod klatką będą ci chcieli wydrapać oczy z zazdrości. Podobnie z tym albumem - coś co w czasach eklektyzmu wydaje się całkiem zwyczajne, w przyszłości może być uwznioślone, kultowe i pożądane. Żaden tam materiał bez wad, ale kto mi powie, że ta kapela nie rokuje? Trochę szczęścia, rozgłosu i presji mogłoby być w tym przypadku zapowiedzią czegoś znacznie większego niż się niektórym wydaje, a i ten krążek z perspektywy czasu może nabrać wagi i znaczenia. Liczą sie przeciez kompozycje, a tu każdy element wzbogacający tylko i wyłączie im służy.
W razie czego może pamiętajcie w przyszłości, kto u nas pierwszy o nich pisał co? Tak bardzo chciałbym być kultowy.
3 komentarze:
Już od ponad miesiąca nosiłem się z zamiarem machnięcia paru słów o tej płycie, bo to była pierwsza rzecz na którą zwróciłem uwagę w tym roku, ale potem cały czas było coś ważniejszego czy potencjalnie ciekawszego. Ale ta płyta The Phantom Band jest naprawdę bardzo dobra, od razu mi się spodobała, bo przywraca mi wiarę w umiejętność wykorzystania potęgi brzmienia gitar przez muzyków młodego pokolenia. Weźmy taki "Folk Song Oblivion" - przecież tam w zwrotce gitary brzmią jak na "Badmotorfinger".
Fajnie, że o nich napisałeś, bo pomimo dość pochlebnych opinii Szkoci cały czas są chyba słabo rozpoznawalni.
Pozdro!
"przynajmniej w takim zakresie, w jakim ja temat mam przerobiny" - mała literówka do poprawy
co do krówek to strzał w dziesiątkę, gdzie się podziały te mordoklejki :(
co do płyty to jest to bardzo dobra rzecz, jeśli ktoś nie słyszałem polecam
No to super, że nie tylko ja doceniam. Rozpoznawalność faktycznie kuleje, nawet w zagranicznych serwisach (mimo, że dostrzeżono i chwalono) szału raczej nie było
Sky - dzięki za czujność
pozdrawiam
Prześlij komentarz