czwartek, 28 maja 2009

Camera Obscura

Camera Obscura - "My Moudlin Career"
7,8/10


"Ładna ta płyta, ale wszystkie piosenki takie same"
(Kasia - żona ma przyszła)

Camera Obscura - szkocka kapela przez wielu spisana na straty jako gorsza wersja Belle & Sebastian (zresztą Murdoch ich nawet produkcyjnie wspierał), a od wydanego w 2006 r. "Let's Go Out of This Country" przedstawiana jako drużyna ekspertów od ładnych piosenek opartych na Spectorowskiej ścianie dźwięku, co wredni krytycy mogliby równie dobrze drwiącym uśmieszkiem skwitować, ale jakoś nikt nie chce.

Może sobie dziś szanowny słuchacz pomrukiwać, że to co w latach 60-tych było krokiem milowym w dziedzinie aranżacji, dziś jest przecież oczywistością. Te wszystkie gęste, uginające się od ciężaru nakładanych ścieżek piosenki, te akustyki, orkiestracje, smyki i dęciaki, to już jakby mocno nieświeże. Fakt - mocno nieświeżo brzmi ta muzyka, ale o dziwo Szkoci potrafią zrobić z tego zaduchu atut. "My Moudlin Career" otula słuchacza nieco filmowym czy wręcz festiwalowym klimatem ze sporą dawką lukru, lecz z istotnym założeniem, że "oni tak specjalnie" i przede wszystkim z prześlicznymi melodiami. Aranżacja - słowo klucz dla tych nagrań, bo atmosfera przepychu w tym przypadku powala. Także wokal Tracy Campbell bardzo retro, przy czym równie miękki i ciepły co gorzki - większość zamieszczonych tu historii opowiada o stosunkach damsko-męskich z perspektywy "kobiety zawiedzionej". Wokal, który z jakichś powodów kojarzy mi się z głosem Neko Case.

Uwaga Kasi nie bezzasadna - to nie jest muzyka którą rozpatruje się w kategoriach rozrywki czy mocnych wrażeń, a raczej nastroju i detali. Te nagrania - wbrew pozorom - wymagają kilku bardzo uważnych podejść, ale opłaca się, bo po wszystkim trudno je z pamięci przegonić. Łatka brzydszego rodzeństwa B&S odkleja sie w tempie niemiłosiernym, a brzmieniowy wypas i niedzisiejsza wrażliwość w połączeniu z "tymi" melodiami, składają się na ich własny kawałek tortu. Zresztą mniej tu takiego inteligenckiego wydźwięku, jaki charakteryzuje ich starszych kolegów, mniej aluzji do filmu czy literatury, a więcej ukierunkowania na emocje (odczucie pewnie bardzo subiektywne). Zresztą oni też potrafią być uroczo intertekstualni, choćby przez nawiązanie do Paula Simona:

On the bus radio "Fifty ways to leave your lover alone"
I laughed at the irony
But life is stupid, the irony all lost on me
I got lost on me

No i w ogóle coś mi świta, że w kategorii "piosenka", to Camera Obscura w tym roku rządzi.

3 komentarze:

Unknown pisze...

To ciekawe. Moja żona też ma w sobie więcej powściągliwości i dystansu w stosunku do tej płyty niż ja :-)

Mariusz Herma pisze...

To może dobrze, że nie mam żony, jak to tak ma wyglądać (-:

pszemcio pisze...

bartek.chaciński -> mam podejrzenia, że panie są po prostu zazdrosne o ten słodki wokal

MAriusz Herma -> żeby potem nie było na mnie, że odradzałem;)