sobota, 19 kwietnia 2008

Los Campesinos!

Los Campesinos! - "Hold on Now, Youngster..."

6.7/10
Pewnie nigdy nie przejąłbym się hajpem związanym z Los Campesinos!, gdyby nie postać Dave Newfelda, który to wyprodukował i który ma też na koncie dokonania uwielbianego przeze mnie Broken Social Scene. Zresztą związki kapel wydają się silniejsze. Nie chodzi jedynie o fakt, że Campesinosi supportowali Kanadyjczyków na początku swej kariery, ale też o jakąś tam koncepcję radosnego grania, wykonywanego przez pokaźny dość kolektyw (chociaż tutaj muszą trochę nadgonić, bo w obecnym składzie jest ich zaledwie siedmiu - co przy rozmiarach BSS jest wynikiem lichym).

Właściwie już otwierający całość "Death to Los Campesinos!", definiuje styl grupy. Głośne (rozdarte) wokale, od których można nabawić się porządnego bólu głowy; sporo gitarowej, radosnej energii, kombinacje głosów będących mieszanką Art Brutowego darcia ryja bez specjalnych melodcznych ambicji, ewentualnie zajeżdzających Modest mousowo-Destroyerową manierą w partiach wolniejszych i dość słodkich wokali kobiecych (dla równowagi jak mniemam). Właściwie dalej jest podobnie, z tym że tu i ówdzie znajdziemy jakieś ładne zmiany tempa czy silniej wyeksponowane partie skrzypiec albo roszady przy mikrofonie. Zdarza się, że granica "pożyczania" od innych zostaje - delikatnie mówiąc - osiągnięta bez specjalnej chęci ukrywania się z tym faktem; ale z drugiej strony taki "Knee Deep At ATP" chyba właśnie dlatego tak mnie ruszył, że jest żywcem wyciągnięty z ostatnich albumów Modest Mouse, a "We Are All Accelerated Readers" przyśpiesza mi puls bo tak bardzo kojarzy się z Bejarem i New Pornographers

I generalnie nie miałbym zbyt wielu ALE do tej sympatycznej bandy, gdyby nie fakt, że maniera "dziecinnego" śpiewania, przeplatana motywami rodem z piosenek Tęczowego Music Boxu - jakiej hołdują muzycy - to piaskownica dawno już zajęta przez artystów pokroju Architecture In Helsinki czy The Boy Least Likely To, a sama konwencja się chyba przejadła i wyeksploatowała. Przy czym trochę tu paradoksów, bo przy wszystkich tych brakach własnego stylu, melodycznych niedoborach i nieco irytującej infantylności - są kapelą, która funduje ponadprzeciętną (w skali tego roku) liczbę hooków przypadających na jedną piosenkę.

Postrzega się ich jako jedną z niewielu wyspiarskich kapel (Walia), które pozbyły się balastu brytyjskiej tradycji Beatles-Smiths-Stone Roses, więc siłą rzeczy musieli uwieść Amerykańskich krytyków piszących dla niezależnych portali. Zresztą muzycznie bliżej im właśnie do Amerykańsko - Kanadyjskich wzorców niż europejskiej tradycji. W każdym razie warto mieć na nich oko. Gdy przestaną się drzeć, nagrają krótszy, pozbawiony zbędnych dźwięków materiał z większą zawartością Los Campesinos! w Los Campesinos!, to może się z tego wykluć coś znacznie większego. Czego tej zgrai rozwydrzonych bachorów nawet życzę.

Brak komentarzy: