
6.5/10
Kevin Drew Vs Brendan Canning - 1:0
W środku sezonu ogórkowego, wbrew jakiejkolwiek ekonomiczno-marketingowej logice, nowy album wydaje Brendan Canning, muzyk wszechstronny choć znany przede wszystkim jako basista Broken Social Scene - kolektywu złożonego z członków kilku bardziej lub mniej znanych kanadyjskich niezależnych kapel. Dziś chłopaki są bossami absolutnymi i mogą nagrywać co chcą, więc sobie wymyślili, by wydawać płyty solowe, ale z błogosławieństwem pozostałych uczestników kolektywu (wychodzi to w serii - "Broken Social Scene Presents"). Tak więc po świetnym "Spirit if..." - Kevina Drew, przyszedł czas na Canninga; nie dziwi kolejność - to właśnie oni dwaj założyli grupę i są ojcami jej sukcesu.
Broken Social Scene rządzili (rządzą) pod każdym względem. Ich zgrabne patenty łączenia wszystkiego ze wszystkim, ubierania tego w pop-inteligencką estetykę plus easy listeningowy posmak całości, to mieszanka wybuchowa, która z największym impetem wystrzeliła w roku 2003, wraz z wydaniem absolutu w postaci "You Forgot It In People". Wielka to była płyta, wcale nie gorsza była jej następczyni, więc oczekiwania co do każdego kolejnego albumu Kanadyjczyków muszą być spore. Canninga też wypatrywałem z utęsknieniem, czy się zawiodłem? Raczej nie.
"Something For All Of Us" nie jest tak dobrym krążkiem jak zeszłoroczny "Spirit If..." - Kevina Drew. Canning nie jest tak dobrym songwriterem, nie ma daru komponowania tak zgrabnych piosenek, nie ma też tak charakterystycznego głosu. Na co zatem stawia? Na klimat, na brzmienie i koncept. Jeśli "Spirit if..." była w prostej linii kontynuatorką stylu BSS, to dzieło basisty jest zaledwiej wycinkiem ich poszukiwań i zabaw, na którym zbudowano całość. To bardzo spójny album, a różnorodność w postaci dęciaków, pulsujących bitów i harmonicznych udziwnień, chowa się na drugi plan za zagęszczonym, rozmytym brzmieniem gitar. Całości dopełnia równie niewyraźny wokal wtopiony w tą gitarową magmę. Efektem jest niezły psychodelliczno-choegaze-popowy zestaw piosenek z kilkoma nierównościami.
Na pewno nie ma tu wycieczek w kierunku post rocka, co się często przytrafiało Broken Social Scene. Canning jest basistą, więc nie dziwi fakt, że lepiej się realizuje w kawałkach dynamiczniejszych, w których istotny jest rytm - tak jest w tytułowym "Something For All Of Us", singlowym "Hit The Wall" czy kapitalnym "Possible Grenade" (swoją drogą to taka wizytówka potęgi i znaczenia basu Brandana dla tych piosenek). Z kolei mój ulubiony "Love is new" początkowo sugeruje rytmiczne odwołania do muzyki czarnego lądu i kiedy spodziewamy się jakichś skomplikowanych struktur a la "Remain In Light", okazuje się być po prostu taneczną, funkującą perełką. Najgorzej jest wtedy, gdy muzycy próbują zwalniać (szczególnie dwa ostatnie tracki), po prostu w tej konwencji wszystko już powidziano na albumach BSS i brodacz trochę przynudza nie proponując nic nowego i nie oferując chociażby fajnych melodii.
Nic to, album niezły, ale daleki od ideału. Jako fan kolektywu przyjmuję go z radością, choć jestem świadom mankamentów. Ale też bądźmy poważni, nawet jeśli Canning nie jest w szczytowej formie, to nie było szans by coś maksymalnie spieprzyć, przecież w nagraniach brali udział: Drew, Peroff i Shaw. Pokażcie mi drugi taki skład.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz